różne wzburzenia w domu, a bywał i sztorm. Źle to znoszę. Antek chory, chyba infekcja wirusowa. Ewa uważa, że za mało sypia i nie zakłada czapki. A ja się tym nie przejmuję. Jeszcze tego brakowało bym się tym przejmował, ja i tak przejmuję się za wieloma rzeczami. A ludzi chorują, Antek bardzo rzadko.
Już o zmroku mały spacer, cudny śnieg, pachnie zimną na naszej miejskiej wsi. Przypomina się dzieciństwo a potem narty. Trochę podbiegłem, z nogą lepiej i widzę, że jestem w stanie biegać. A myślałem, że już zapomniałem jak się to robi.
Wyprowadziłem na prostą felieton do „Przeglądu, a do środy kilka dni, już się bałem, że nie dam rady.
Janowi sąsiadowi podrzucam gruszki i jabłka, dostaliśmy pełną ich skrzynie do Piotrka, który ma sady. Jan mówi, że nie może spać tak się boi, że PiS jeszcze wytnie jakiś numer. Podobnie mówi przez telefon Robert, a też Krzysztof. Powszechny sąd – oni są zdolni do wszystkiego. A ja jestem optymistą.