niedziela

sam się zdziwiłem, że to już od czwartku niczego tu nie notuję. Byłem chyba w nienajlepszej formie, ale przecież pisanie mnie wzmacnia. Pracuję wielotorowo; piszę swój „Alfabet”, jakiś tekst o Szymborskiej, dla nowopowstającego kwartalnika, czytam prace na konkurs w Bielsku, staram się pisać wiersze, czytam dwie książki” Trzymałem węża w garści” Andrzeja Bieńkowskiego, będę o tej książce pisał do Zwierciadła, i wielkie odkrycie „Wyprawa w dwudziestolecie” Miłosza.

Marcyś gość naszych dzieci, nocował u nas, pod wieczór wpadają na kolację jego rodzice Iwona i Paweł. Paweł ze swoim Parkinsonem, coraz bardziej skulony w sobie. Paweł nie dosyć, że ledwie żywy, to jego firma wydawnicza „Czarna owca” padła ofiarą wrogiego przejęcia. To wszystko jest jak zły sen.

Znowu nie mogę spać, zasypiam o czwarte rano. Jakie marnowanie czasu!

PODYSKUTUJ: