Do Otwocka, przychodnia przy szpitalu, lekarz spóźnia się, wiec długie czekanie, potem prześwietlenie, biodro po operacji super, a drugie? Pyta lekarz, robimy?. Robimy mówię. Więc teraz mam otrzymać telefon ze szpitala. Dziwnie lekko mi się o tym pisze, Ewa nie mogła czekać na mnie, a była moim kierowcą, więc powrót szybką kolejka miejską, bardzo luksusowo.
Wczoraj gdy byliśmy w Promenadzie, podeszła do mnie i powiedziała dzień dobry, wysoka, ładna dziewczyna. Czy my się znamy? Pytam. Ola, sąsiadka. Tak się zmieniła, że nie poznałem jej, stała się kobietą. Ale to jednak wstyd. Nasze domy stykają się ścianami, jako dziecko przychodziła do nas, nasze dzieci bawiły się z nią przez lata. Nasze kontakty z sąsiadami rozluźniły się tak same z siebie, i teraz nie poznałem Oli.
A poznał mnie bez trudu Jacek Fedorowicz, gdy jechałem do Krakowa, szedł peronem, powiedziałem -dzień dobry, – cześć Tomek odparł. A nie widzieliśmy się kilkanaście lat, może nawet kilkadziesiąt. On nic się nie zmienił, tak bywa w przypadku osób bardzo szczupłych, że niejako zasuszają się. Ma 85 lat a szedł bardzo dziarsko. Bardzo go lubię jako satyryka, jako człowieka.
Ranek miałem, straszny, pognębienie przez życie, a teraz czuję się nieźle. Te straszne ranki do objaw depresyjny.
Nie mam teraz nic ciekawego do czytania, co odczuwam jako dyskomfort.