poniedziałek

umknęła mi jedna scena krakowska, znamienna. Ulica św Jana szedł pijany Brytyjczyk i podrzygiwał sobie, po Krakowie snują się pijane watahy Anglików, na poł nagich, w gaciach, obraz upadku imperium i idiotyzmu Brexitu. To trochę jak najazd barbarzyńców na kulturalny i trzeźwy kraj, którym dla kontrastu staje się Polska.

Samochód do Rajmunda, jak jedzie wolno niepokojący objaw, szarpie. Bardzo przeżywam choroby moich samochodów. Wpadam w celach towarzyskich do Mariusza, ma zakład wulkanizatorski obok, nie był na manifestacji bo często sika i bał się, ale wysłał żonę.

PODYSKUTUJ: