piątek

i znowu piątek, galopada piątków , ani się obejrzeć i skończy się życie….

leżałem w półśnie, nie łatwo mi z zasypianiem w nocy, za dnia mogę w każdej chwili, gdy podmuch wiatru odsłonił słowa zasypane piaskiem niepamięci – nie wiedziałem, że jesteś takim dobrym reporterem…. Zadzwonił do mnie kiedyś Kapuściński i tak mi powiedział po lekturze jakiegoś mego reportażu. I w tym półśnie myśl, szkoda, że mi poginęły te moje nie tak liczne reportaże, zatopione w dyskach zmienianych komputerów. Nazajutrz budzę się z myślą o reportażach. Sprawdzam i jakimś cudem niemal wszystkie znajduję. Więc myśl, by z tego zrobić książkę. Muszę tylko przepisać mój pierwszy , ze strajku w Stoczni Gdańskiej w roku 80, to był mój debiut w tym gatunku. I drugi z z Indii, z roku 88.

A Antkiem na rowerze na Kebaba, jak tylko patrzę jak je i sprawia mi to przyjemność, potem lody w Grzybkach. Spotykamy Wiktora Kulerskiego, coraz bardziej pochylony, jego laska wydaje się coraz większa, a on coraz. mniejszy.

PODYSKUTUJ: