wczoraj nie najlepszy dzień, dzisiaj wyraźnie lepiej. Mniej bólu przy wstawaniu, lepiej chodzę o kulach.
Umarła nagle pralka, nadszedł jej czas. Tak umierają nam lub się psują kolejne domowe urządzenia. Mi zepsuło się biodro.
Pogrzeb Adama, na którym mnie nie ma. Tyle sprzecznych uczuć, smutku, utraty, ale też złości na niego, że tak zdziwaczał, że tak mu zależało by istnieć publicznie, za wszelką cenę istnieć. I garnął się cynicznie do ruchów, które mu zapewniały istnienie na scenie, też do PiSu. Chyba pod koniec życia się zraził, ale to myślę dlatego, że go za bardzo nie chcieli, zbyt był schorowany. Przypominają mi się różne sceny i scenki z nim od wczesnego dzieciństwa do czasów współczesnych.
Wspominając Adama wiedzę go w różnych okresach naszego życia, od naszego podwórka. Każdy jest jakby oddzielny, nie przenikają się.
Zmarła Barbara Okulicz Sługocka, w latach 90 i potem uczyłem w jej prywatnej szkole, miałem tam warsztaty literackie. Udało nam się nadać tej szkole imię Giedroycia, w czym brałem udział. Pamiętam, już po śmierci Redaktora, wyjazd w tej sprawie do Mason Lafitte.
Polska przegrała z Czechami, długonosy był na tym piłkarskim meczu, myślał, że to mu się przysłuży, a tu taka klapa. Nie potrafię kibicować drużynie, której kibicuje Morawiecki.