Wysyłam felieton do „Przeglądu”.
Wczoraj Wiesiek wyjął pudło, pełne listów. Archiwum korespondencji Mariana Brandysa. I znalazł mój list do niego, chyba początek lat 90. Czytam go z zainteresowaniem. Odpowiedź na serdeczny list Brandysa do mnie. Pan Marian pisał, że jestem przez wszystkich lubiany i ceniony. Wyjaśniam mu w swoim liście, że od kiedy piszę złośliwe teksty do paryskiej Kultury, zaczynam być powszechnie nielubiany. Ten list, jest jak duch z dawnego czasu. Marian Brandys, tak ceniony jako pisarz, a jego brat Kazimierz, jeszcze bardziej ceniony, był uważany za najlepszego polskiego prozaika, a jaka cisza teraz wisi nad nimi. Wszyscy wisimy nad pustką i wszyscy w pustkę wpadniemy.
Czytam wydruk korekty mojego „Biletu do nieistnienia”. Zaskoczony jestem, że to jest aż 330 stron. W komputerze wydawało mi się to o wiele chudsze. Niewiele poprawek.