Nie było tak źle jak się obawiałem, chociaż długo nie mogłem zasnąć mimo, że pobrałem dwa proszki nasenne. I piłem melisę w dużych ilościach. Ranek nie bolał. A w autobusie spotkałem Małgosię Olton, dawną naszą sąsiadkę, więc miła rozmowa. Ma dzieci w podobnym wieku jak nasze, więc o grach komputerowych i o uzależnieniu naszych dzieci. Krew na Stępińskiej pobierają w tymczasowym kontenerze, czeka się chwilę na dworze, wolę to niż na Strusia, zatłoczoną salę pełną oczekujących. Ta sala mnie najbardziej niepokoiła. Naszym największym wrogiem bywa wyobraźnia. Już wiem, że na operację zapewne też pojadę autobusem, a nie taksówką jak zamierzałem.
Już prawie napisałem wstęp do listów ojca do brata. Więc książka prawie gotowa aby wysłać ją do wydawcy.