Na Santorskiej 35, przy pałacyku pod namiotem pierogi i rej wodzi pełna swego ciała Gouda Tencer Jest kilkudziesięciu emigrantów roku 68. Fragment festiwalu Warszawa Singera. Spotkam się tu z Niną i Grzesiem, moi przyjaciele z Izraela, emigranci 69 roku. Grzegorz chodził do mojej klasy, odwiedzałem ich czasami w Izraelu, najpierw w kibucu, gdzie mieszkali, potem w Aszkelonie, gdzie teraz mieszkają. Uciekamy do pobliskiej kawiarni. Nie widzieliśmy się ponad 10 lat, a wydaje mi się, że rozmawialiśmy wczoraj. Wtedy pamiętam najlepiej, jak pojechaliśmy na plaże i kapałem się przy wysokiej fali patrząc na białe kości pobliskiej Gazy. Ta bliskość Gazy powoduje, ze w stronę Aszkelonu ciągle lecą rakiety przechwytywane od jakiegoś czasu, przez żelazną kopulę. Dlatego każde mieszkanie w Aszkelonie ma jeden betonowy pokój, który służy jako schron. Izrael jest podzielony podobnie jak Polska. Na liberałów i narodową prawicę. A populizm tam rośnie w siłę. Grzegorz jest pewien, że to wina Żydów z Rosji, przywieźli z tego kraju jego chorobę, autorytaryzm. Jak podobne mamy emocje tu i tam, tam tez nie ma szansy na dialog, Nina mówi, mam poczucie, że oni są innym gatunkiem człowieka. My przecież w Polsce też tak czujemy.
Wczoraj Basia, moja mądra kuzynka z Londynu pisała mi jaki gnój jest teraz w brytyjskiej polityce, jaki upadek, jakie miernoty są teraz politykami. I też ten podział na liberałów i na zakute łby. Tak samo jest w Stanach, we Francji…w Austrii, we Włoszech…ciężka choroba trawi demokratyczny świat, czyli trawi demokrację.
Wiele mam serdeczności wobec Niny i Grzesia. Zapraszają mnie do Aszkelonu. Byłbym durniem, gdybym nie skorzystał z tego zaproszenia. Takie wyjazdy potrzebne mi są jak tlen.