nie dokucza mi upał chociaż jeżdżę po mieście bez samochodu. Ulica Grzybowska, w miejscu gdzie w latach 70 i 80 i 90 stał budynek Stronnictwa Ludowego, teraz stoją nowoczesne biurowce, piętrzy się wielkomiejski krajobraz, w tle las wieżowców. W tym dawnym budynku SL często bywałem, pracowałem przez trzy bodaj lata, 74 – 77, w Tygodniku Kulturalnym, który tam miał siedzibę. To już było na innej planecie. Grzybowska 12/14, „Satation of Art Gallery” , prowadzi ja teraz Artur Wolski, dobry, serdeczny kolega, poprzednio prowadził spotkania w kinie Atlantic. Zawsze z uczłowieczonym psem Vincentem. Objął tą galerię niedawno, robi wystawy i organizuje spotkania. Chce tu mieć promocję „Albumu rodzinnego. I nagle myśl, przecież można by tu zrobić wystawę malarstwa Piotra Krosnego. Oglądamy w komputerze jego prace. Arturowi bardzo się podobają. Chce tej wystawy, może nawet już we wrześniu. Dzwonie do Piotra, zachwycony. Ścigam Krajewskiego, bezradnego marszanda, który ma jego prace. To nie jest proste. Jak zwykle jego telefony milczą, a w messengerze też cisza. No zobaczymy. Ale jestem ostrożnym optymistą.
Pustka w głowie, felieton do Zwierciadła gotowy, więc powinienem pisać prozę. Ale z pustej głowy niczego nie naleję.