Piątek

Do Frydlantu, czeskie miasteczko blisko polskiej granicy…niezwykły renesansowy zamek, na który podobno zapatrzył się Franz Kafka.  Niemal dwie godziny zwiedzania, niemal wszystko zachowało się z kilku wieków, u nas nie ma takich miejsc.   /// Zamek i pałac, jako wielki magazyn rzeczy zostawionych przez kolejnych właścicieli,  od 16 wieku,  do niemal wczoraj, wspaniałe i straszne.   Tylko widoki z okien nie zmienione i czyste w swej mocy, góry Izerskie,  łagodne,  ale mocne.   /// Ryneczek we Frydlant, ach te czeskie miasteczka, podobnie zaniedbane jak Polskie , też nie ubogie, ale podobnie nie- do – robione. I co szokuje,   rozrzedzenie  życia, mało ludzi, mało ruchu, mało energii. Już sami nie wiemy, jak Polska jest gęsta i  neurotycznie nakręcona.  //. Obojętne lub niegrzeczne kelnerki, sprzedawcy którym nie zależy…// Antoś zupełnie zdziecinniał, wymyślił sobie, że spotka w jakieś postaci krecika i potem rozpacz,  że to się nie stało.  Pytam go: a gdyby krecik. wybiegł na środek drogi i pomachał łapką,  abyśmy się zatrzymali, uwierzył byś w to?   Kręci przecząco głową. /// Wieczorem do naszego pokoju wszedł nagle pies niemieckich sąsiadów, dzisiaj przyjechali i już nie jesteśmy sami. Antoś : czy to jest sen? /// Franio gada niestworzone rzeczy w swoim języku,  próbuje pojąć  świat swoją małą główką.  A on mu się w głowie nie mieści. Czy mi się mieści ?/// Niemcy są teraz tacy kulturalni i sympatyczni: jak oni to mogli zrobić? // Jutro do Drezna…..tak się cieszę na Galerię  Obrazów Starych Mistrzów. Dzieci były heroiczne w pałacu, Franio zasuwał samochodzikiem po zabytkowych meblach okrutnie warcząc. Antoś zaczyna pojmować, że jest przeszłość. Galeria to będzie większe wyzwanie. ///

PODYSKUTUJ: