czwartek

Prawie tysiąc złotych płacę za naprawę Forda,  a to nie koniec napraw. Dzieci , samochody, obiady, to wszystko wykańcza nas finansowo. Lubię właściciela warsztatu. Kiedy opowiada jak ciężko pracuje, przestaję narzekać nas swój los. Tylko, że ja podobno jestem na emeryturze.

W przychodni na Strusia u fizykoterapeuty, miły młody człowiek, to z niego emanuje, nie ma w Polsce wielu takich ludzi, pokazuje mi na ekranie moje żałosne kości biodra . Tłumaczy. Nie jest dobrze. Na razie fizykoterapia, ale  w przyszłości pewnie operacja. Pytam kiedy? Kiedy zacznie bardzo boleć. Ja na to –  czeka się na zabieg dwa lata. Czyli jeśli zapisze się jak zacznie bolec, przez dwa lata będę na torturach. Nie znalazł na to dobrej odpowiedzi. Mam swój rozum.  Jeśli fizykoterapia nie pomoże, a myślę, że mało pomoże, powinienem już się zapisać na zabieg.

Antykwariusz, który brał ode mnie książki, serdeczny mi człowiek,  przesyła  w podarunku  kurierem, „Dzienniki ” Alberta Speera.  A  tak na nie polowałem , bezskutecznie. Chcę o tej książce pisać do „Zwierciadła”.

  Na gwałt, z podejrzaną pasją, przypominam sobie angielski, który mi zardzewiał, czytam książki, słucham w tv programów informacyjnych w tym języku. Jakbym miał mieć jakieś publiczne wystąpienie w tym języku, a nic się nie szykuje.  Nie mam zupełnie talentu do języków, więc to musi być duży wysiłek, jak praca w kamieniołomach.

 

 

PODYSKUTUJ: