wysyłam felieton do Przeglądu.
Spacer do fryzjerki, zakład w centrum Międzylesia. Właścicielka, ładna kulturalna kobieta, kupuje wszystkie moje książki i je czyta. Też te, które polecam w Zwierciadle. Poczułem ciężar odpowiedzialności. Uwięziony w lustrze z dezaprobata patrzę na swoją twarz.
Kończę piaty tom dzienników Maraiego, po raz drugi, ale jakbym czytał po raz pierwszy, przejmujące opisy starości i umierania ukochanej żony. I ta olśniewająca jasność umysłu do końca, do chwili gdy strzelił sobie w skroń.
Ostatnie słowa jego dziennika, ma 89 lat: „Czekam na wezwanie, nie ponaglam, ale i nie ociągam się. Już pora.”
A pierwsze słowa jego dziennika, ma 43 lata: „Chwile w których taka cisza – w nas i wokół nas – że zdaje się, jakbym słyszał sekretne tykanie mechanizmu poruszającego świat. „