sobota

Wysyłam felieton do Przeglądu.

Wczoraj wpada Robert, bierze staruszka Citroena i u siebie na działce, ma tam warsztacik, wymienia w nim progi. Maluje je, poprawia uszkodzony błotnik i staruszek jak nowy. Zabrało mu to kilka godzin, nic za to nie wziął, zrobił to z przyjaźni. Poznaliśmy się przez facebooka, mój czytelnik i brat w depresji.

Z Franiem dwa razy na rowerze. Ścigamy się. Wygrywa. Dwa razy. Nie wiem czy on jest taki kolarz, czy ja tak podupadłem. A jednak cieszę się z jego triumfów.

Wytaczamy z garażu stół do ping ponga. I rozkładamy na tarasie. Pierwszy mecz z Antosiem. Wyciągam pierwsze krzesła na taras, pierwsze motylki cytrynki, zapowiedzi pączków na drzewach, Ewa sadzi bratki, jakby nie był to czas zarazy.

Kolejna korekta, już po składzie i znowu łapię okropne błędy. To niewiarygodne jak one chowają się po kątach.

Świat pędził na złamanie karku, by mieć więcej , więcej. I nagle wszystko się zatrzymało, To jest jakaś wielka osobliwość społeczna na wielką skalę, bardzo sobie cenię takie wielkie osobliwości, ale cena może być za to bardzo wysoka. Optymista powie, to dar od Boga, ludzie będą mogli się wyciszyć, pomyśleć, pobyć serdecznie z najbliższymi. Wielu zrozumie, że mnożenie posiadania, to nie powinien być główny cel życia. Te miesiące spokoju zmienią na lepsze świat. Pesymista uśmiechnie się ironicznie. Ten spokój podszyty wielkim niepokojem co będzie dalej. Miliony ludzi słyszy jak popadają w ruinę ich interesy, wali się dorobek całego życia, pętle kredytów zaciskają się na szyi, dzieci chcą jeść i mieć, bo nauczyły się, że wszystko im się należy. Większość ludzi nie potrafi już cieszyć się wolnym czasem, czytać książek, kultywować życie rodzinne. W licznych małżeństwach ona i on mogli być ze sobą dlatego, że wiele pracując rzadko się widywali. Teraz stoją naprzeciw siebie i nic ich nie chroni. Kto ma więc rację optymiści, czy pesymiści, może jedni drudzy po trochu.

Media podały, że Marek Lehnert nie żyje. Poznałem go w czasie studiów. Korespondent, watykanista, mieszkał we Włoszech. Słuchalem go w dawnych czasach w Wolnej Europie. Nie widziałem go od czasu studiów. Ujrzałem jakiś czas temu w telewizji. Zobaczyłem starego człowieka, a pamiętam przystojnego młodzieńca w mundurze, mieliśmy razem szkolenie wojskowe. Jakiś czas temu pisał do mnie, chciał coś robić dla Zwierciadła. W komputerze wszystko zostaje, jestem zaskoczony , że tyle listów z nim wymieniłem nie pamiętałem tego. Komputer pamięta. Pierwszy list od niego.

Jak się masz? Mógłbyś poprzeć prośbę kolegi ze studiów, którego „dobra zmiana” odsunęła od mikrofonu w Rzymie i szuka zajęcia? Chętnie przejrzałbym się w „Zwierciadle”, bo polityka i sprawy międzynarodowe przestały mnie bawić. Z góry dziękuję za dobre słowo!

Ja pozostaję tutaj, bo po 42 latach spędzonych we Włoszech wolałbym się już nie przesadzać…

Uściski,

Marek Lehnert

PODYSKUTUJ: