Wtorek

  Dzień jak koszula na wieszaku, kołysze się w zasięgu ręki, a zdjąć  i włożyć mi ją trudno. . Wsiądę  więc w samochód  i z Antosiem na miasto pełne piłkarskich emocji …/// Przez miasto już na wpół-wymarłe chociaż to tylko mecz Czechy- Grecja. Pod „strefą kibica”  wszystko gęstnieje, ludzie tak  biało-czerwoni w ubiorze i na gębach, że wydajemy się   odmieńcami. Jakieś male hordy pijane i wyjące Polska. Taka Polska wyjąca,  okropnie mi wstrętna.. Antoś dostaje za bramką  nalepkę , że jest Antoś i mój numer  telefonu. Okropnie  protestuje, że on czegoś takiego nie pozwoli sobie przykleić. W końcu  przyklejam mu na plecach, nie widzi tego, więc od biedy toleruje.  Czesi prowadzą, część ludzi ogląda , część się szwenda. Tłum, który szuka stadności,  plemienia, wspólnoty  nie w myśleniu , w tradycji a w odruchach pierwotnych,  to nie dla mnie… Wietnamska rodzina , rodzice , dziecko, nawet babcia, wszyscy  w polskich barwach narodowych. /// Znajdujemy ekran nieco  z boku, z trawnikiem , mniej ludzi…spokojnie oglądają mecz – tu jest przyjemnie, z widokiem na wieżowce  Warszawy i na helikopter . Potem do samochodu ,  jest jednak trochę ludzi, którzy  nie oglądają,  mają w nosie, lub czekają na kulminację z Rosją. Właściwie  zawsze drażnili mnie ludzie obojętni, ale ci za bardzo zaangażowani tracą rozum. Jakoś nie mogę zupełnie  oddzielić emocji meczów, od emocji wojen i ich strasznego bezsensu. To jest ta sama pierwotna siła.  /// Na ulicach sporo  rozbitych butelek i  mnóstwo  burdelowych  ulotek poniewiera  się na chodniku . Potem w Promenadzie na lodach, ale pusto! Antoś wniebowzięty lodami, ja szczerze mówiąc  też .    /// Mecz z Rosją wśród  dokazywań dzieci, uspokajania  się żarciem i uwag mojej żony, która wykazuje  głębokie niezrozumienie na czym polega piłka nożna, co bardziej zabawne niż irytujące…(np strzelił do niego zamiast podał …) Wynik  pozwala by dramat i nadzieja nadal żyły… ///  

PODYSKUTUJ: