wczoraj wieczorem u znajomego Kaszuba, pana Bogdana, biesiadowanie w altanie na środku ogrodu, pieczenie kiełbasek. Jest też Pan Grzegorz, jego wczasowicz, Bogdan cudowny gaduła, sam o sobie mówi, jestem prosty człowiek, burak, ale jaki barwny burak, ile ma trzeźwego rozumu, co za gawędziarz. Tak dobiera sobie gości a może los, że wszyscy zagorzali antypisowcy. Mamy więc o czym gadać. Dzieci szaleją niemal do północy. Antoś, ktry ma takie problemy z zawieraniem znajomości, tu jak ryba w czystej wodzie.
Dzisiaj potężny wiatr, chłodno, jedziemy do Białogóry, pożyczamy dwa pojazdy samochodowo – podobne z pedałami i pedałujemy w pocie czoła w stronę odleglej plaży. Po jakimś czasie wybucha wojna między moimi potworami, który na jakim ma pedałować, a ja mruczę pod nosem, co za koszmar, w co ja się władowałem. Potem pokój i mija takie myślenie.
Smugi smutku i niepokoju. Muszę nauczyć się z tym żyć,
Dzwoni Piotr ze Sztokholmu, za 20 minut przyjedzie ekipa i zabierze go do szpitala psychiatrycznego. Szwedzki luksus, znają go, historię jego problemów, gdy zadzwoni rozmawiają z nim, doradzają, przekonują, że potrzebna mu pomoc.