sobota

Wczoraj w nocy skończyłem swoją mini powieść, na razie jeszcze bez tytułu. Książka, monolog 16 latka. Jakoś tak naturalnie mi się zamknęła. Jakby wyciekła z niej ostania kropla.   150 tysięcy znaków, za mało chyba by wyszła samodzielnie w książce. Będę musiał coś dodać, jakiś inny tekst,  może dłuższe opowiadanie.

Przed chwilą Franio mnie zapytał – tata czy naprawdę da się umrzeć z nudów? Mówię, ze nie, ale czy na pewno. Przecież zdaje się, że I wojna światowa wybuchła z nudów. A ile innych wojen z nudów wybuchło, nie da się ich zliczyć.

Do indyjskiej restauracji, jak zawsze pyszne jedzenie, Antos uwielbia, ale nawet Franio zaczyna się przekonywać do tej kuchni. Hinduscy kucharze, obsługa.

 

PODYSKUTUJ: