Piatek

znowu sen, że gdzieś się zgubiłem. Orientalna wyspa, biorę udział w jakimś biegu, szatnia, zaginęły moje spodnie, są tylko jakieś damskie, nie na miarę, nie ma wyjścia, wkładam je. Szukam hotelu, zabłądziłem, w końcu znajduję zgubiłem klucz, nie mogę znaleźć portierni, znajduję, ale nie mają mnie wśród gości, a ja nie pamiętam jaki był numer mojego pokoju. Całe życie śnię takie sny, ale z wiekiem one coraz bardziej intensywne. Kiedyś tak się zagubię, że już nie wyjdę z mojego snu.

Przyprószyło śniegiem, teraz topi się na słońcu, dużo słońca.

Dzwoni tvn 24, że chcą coś o depresji, już tylko z depresją się kojarzę mediom, chcą nagrać jak najszybciej, przyjadą. To właściwie mało grzecznie tak na łapu capu, ale się godzę, bo mam czas. Po godzinie dzwonią, że odwołują. To już bardzo niegrzecznie. Ale takie czasy.

Ewa z Antkiem na terapię. Ja z Franiem na spacer, zimno, słońce. On na hulajnodze. Do Helenowa, tam mały ogród zwierząt, drapiemy kozy po nosach, kangury trzęsą się z zimna. Miło mi z tym chłopczykiem, zawsze pogodny, roześmiany.

Już prawie pierwsza w nocy. Wymieniam słowa z miłymi ludźmi na facebooku, poprawiam „Opiłki i okruszki”. Dzisiaj bylem uważny, wyłapałem, kilka niekonsekwencji, pomylone następstwa czasu, prostuję potknięcia.

PODYSKUTUJ: