Oprócz porannego rajdu do przedszkola, cały dzień w domu… Wysiadywanie felietonu… jak oryginalnie pisać o tym, o czym piszą wszyscy wokół…Nie mam materiału na migawki reportażowe, zresztą i miejsca zawsze na to za mało…Jak zwykle ratuję się poezją, jeśli się ratuję… …Poezja w felietonie..- co za marnotrawstwo, ktoś zawoła- Ktoś inny..- jaki rączy żaglowiec, by z nią popłynąć na nowe morza… Czasami ktoś wykazuje tak głębokie nierozumienie, że strach tłumaczyć, by y w tym nie utonąć. Co chwila jakieś mniej lub bardziej przypadkowe zdarzenia podrywają mnie, a ja daję się uwieść, idę za nimi . Pocztą przyszła nowość z „Drzewa Babel ” , Alfabet zakochanego w Meksyku Jean-Claude Carriere …Rzeczywiście alfabet tego miejsca od Majów , poprzez krew Azteków, do dzisiaj..wciąga mnie to..szukam w bibliotece książek o Majach i Aztekach.. Na drugim programie Marcina Wrony „Moja krew” , unikam polskich filmów, ale ten jest dobry..wierzę w tę opowieść, a ja nie jestem łatwy do wiary…Brakuje może w nim jakiejś subtelności i nie zmusza mnie abym obejrzał do końca… Przypadkiem wyjęta z półek książka o Norblinie z roku 1911, pięknie wydana i odporna na zęby czasu … Dedykacja dla mojego ojca, rok 1945…chyba Adolf …,.zapewne prezent od Rudnickiego? …Więc teraz przed snem Meksyk i Norblin . I może wiersze … ? A felieton niech się uleży w komputerze, wyślę jutro rano…
Czwartek
PODYSKUTUJ: