czwartek

Pada gęsty mokry śnieg. Jak zwykle po przebudzeniu wchodzę na wiadomości Onetu i WP. Znowu nagrania z prezesem. Ale to ludu nie ruszy, bo prezes nie klnie. Lud musi mieć krwisty befsztyk. O 12 tenis. Nie chce mi się, to coś nowego, kiedyś zawsze się cieszyłem. Tetryczenie.

Ale jednak…dobrze nam się grało. W kilku uderzeniach odzyskałem swoją młodość, na chwilę. Jak zawsze przy okazji wymiana myśli z Łukaszem, lubię jak myśli i mówi, z końcu artysta wybitny, jego pełne melancholii poczucie humoru.

Z polecenia Ewy kupuję rybę w małym sklepiku Kaszubki. Mówi, córka pana wysłała…prostuję, że żona. Nawet się nie speszyła i dobrze. Patrzę jak jej sklepik się rozwinął, ileż towaru, jest ładniej. Dogadujemy się szybko, stan rzeczy w Polsce jest nie do zniesienia. Jestem na to chory, mówię, ja też ona na to. Lud też jest dramatycznie podzielony.

W domu dramat, bo zaginęły klucze do Forda. Wieczorem w garażu nalewałem mu płynu do spryskiwacza Do naszego garażu wchodzi się z kuchni, więc nie miały gdzie zginąć. Przeszukałem wszystko co było do przeszukania, nawet silnik, a nuż zostawiłem na silniku i zatrzasnąłem maskę. Nic. Czarna dziura. Żona się piekli, musi gdzieś jechać z dziećmi. Całe szczęście, że są drugie kluczyki. Kiedy pojechali przeszukuję jeszcze garaż Są! Leżą z boku na zabłoconej posadce garażu, nie dostrzegłem ich, bo zasłaniał je samochód.

Mogli by trochę poczekać z tym Niesiołowskim, byliby bardziej wiarygodni. Już nie mam wątpliwości, że przyjdzie mi umrzeć w tym szambie. A nasze dzieci pewnie wyemigrują. Nawet jeśli PiS przegra wybory, nie znikną. Z tego wrzodu cały czas będzie lać się ropa.

Przesyłka, w niej mój „Splot słoneczny w formie audiobooku. Kilkanaście sztuk Zaskoczenie, zapomniałem, że miał powstać. Powinienem się ucieszyć, a tu nic. Nawet nie chce mi się sprawdzić, jak to jest czytane. Tak jestem zdemoralizowany, obojętny, zrezygnowany???

– Dlaczego ja ciebie tak kocham? – pytam Frania.
– Bo jestem twoim dzieckiem – odpowiada.
A więc to jest takie proste.

PODYSKUTUJ: