piątek

budzę się ze śniegiem na dworze, świeży , czysty i śnieg na mojej duszy, zimno.

Zasypiam zawsze o dwadzieścia lat młodszy, a budzę się zawsze o dwadzieścia lat straszy. Depresyjne ranki.

W mojej powieści, która złożona z cegiełek (okruszków) lat – każdy rok to jedna cegiełka, mój bohater będzie żył 91 lat – są już wszystkie cegiełki. Wczoraj dopisałem ostatnią. Teraz będę wymieniał te słabsze.Posłałem Robertowi O. Bardzo mu się podoba. Więc na chwilę przypływ wiary, że może to nie jest takie beznadziejne, jak mi się zdaje. Roberta poznałem w internecie, spotkaliśmy się, ma w sobie coś ujmującego.Sporo młodszy ode mnie. Wie co to jest depresja. Zajmuje się tuningiem samochodów. Cenię ludzi, którzy łączą talent techniczny, z czuciem humanistycznym.

Wiozę Frania na urodziny koleżki, do pizzerii w Radości. Szczęśliwy, a ja się cieszę jego szczęściem.

Zdumiewające zdarzenie, gdy wyjeżdżałem z garażu, potem przez bramę, jakiś człowiek na naszej zawsze pustej uliczce, młody, przystojny, jakby chciał iść ku mojemu domowi, nagle prosi abym odkręcił szybę. Robię to. Wręcza mi ładnie opakowaną butelkę wina.
I trzy opakowania Nedalu, środka na nadciśnienie, którego używam. Nie wygląda na posłańca, poza tym skąd Nedal. Widzi moją konsternację i przedstawia się, Paweł Siennicki. To lekarz z przychodni na Strusiej, ktoś mi go kiedyś mi polecił, po moim smsie wspaniałomyślnie przepisuje mi recepty na moje psychotropy i zostawia w recepcji. A poza tym się nie znamy. Ostatnio zagapił się i zapisał za mało Nedalu. Nie uprzedził, że przyjdzie, adres musi znać z recepty, nigdy nie spotykaliśmy się, surrealizm. Poza tym to ja jestem jego dłużnikiem, nie on moim. Kupił ten Nedal za własne pieniądze i to wino.Gdybym przynajmniej był samotną piękną kobietą. Musiałem jechać z Franiem, nawet nie mogłem go zaprosić do domu. Zadzwoniłem potem , przepraszał, że mi sprawił kłopot. Umawiam się z nim na spotkanie.

PODYSKUTUJ: