środa

wysyłam felieton do „Przeglądu”. Piszę o tym o czym wszyscy teraz piszą, mam nadzieję, że jakoś inaczej.

mróz, jadę do centrum, spotkanie z właścicielką galerii w Szczecinie, jest z córką. Przyjechała do Warszawy na wernisaż. Bezpośrednia, z empatią. Rozmawiamy jak ściągnąć tu obrazy Piotra ze Sztokholmu. Zaczynam być dobrej myśli.

W mojej powieści, która składa się z lat, każdy rok to odrębny rodzialik, brakuje mi jeszcze tylko dwóch lat. Mój bohater będzie żył do roku 2041, czyli 91 lat. Chcę to skończyć mimo wątpliwości, czy to coś warte. Rozdziały są jak cegiełki, można je wymieniać, co daje duże pole do poprawek i doskonalenia.

PODYSKUTUJ: