Dzień w domu z wypadem do pobliskiej indyjskiej restauracji. Pięknie tam pachnie i smakuje, indyjskie kelnerki dodają smaku temu miejscu.
Jednym okiem zerkam na ekran, na obchody. Bez emocji, bez wzruszeń, czy gniewów. Oni z każdej potrawy zrobią mydło.
Czytam biografie Virginii Woolf autorstwa Bella, świetnie pisana, ale jakoś mnie to męczy, pewnie dlatego, że muszę z tego zrobić pigułkę dla Zwierciadła.
Mój dziennik z 71 roku, 30 marzec „Wieczorem był u nas Herbert z małżonką. Matka przezornie dała mało alkoholu. Pan Zbigniew szybko sobie z nim poradził. Nalewam mu koniak do kieliszka, a on uśmiechając się mówi: pan już wie, że ja jestem alkoholikiem.
Trochę mi niemrawo i trochę markotno.