Przez mżawkę i szarość na Powązki. Słucham w samochodzie „Wojnę i Pokój” Tołstoja. Znajduję jakimś cudem miejsce na parking tuż obok głównej bramy. Grób rodziców nawet nie przysypany za bardzo liśćmi.
Grób mojego przyjaciela Jurka Wociala, w grobowcu Woronieckich, księcia Woronieckiego. Jego żona była z Woronieckich. Bardzo był z tego dumny i teraz dumny jest, że tam leży. Jak komiczne są te snobizmy wobec nicości. Był filozofem. Kiedyś bardzo się przyjaźniliśmy, to on mnie wciągnął w ruch opozycyjny. Wysoki, chudy, podobny do Don Kichota, z poczuciem humoru Cervantesa. W rozdziale życia, który okazał się ostatni, stał się bardzo religijny i narodowo prawicowy. I to nas rozdzieliło, zaczęliśmy żyć w innych światach. W moim „Splocie słonecznym „, jedno opowiadanie jest o nim. To już niemal 10 lat jak nie żyje, a umarł „wczoraj”.
Znajduje jego zdjęcia w Internecie, jego oczy jakie żywe, nikt nie miał równie ironicznych oczu co on.