nastał czas smuty, szaro, zimno, mokro. Nie chce mi się jechać do Czytelnika, ale się przemagam i jadę. I dobrze. Takiej pogodzie trzeba rzucać wyzwanie.
Przy stoliku tłumnie i gwarno, Basia Labuda pyta mnie , czy się cieszę. Jasne, że się cieszę. Przełamane zostało poczucie beznadziejności, że nie damy rady zmóc tego złośliwego raka, którym jest PiS. Polska jest chora, ale nie śmiertelnie.
Okrutnie ochlapał mnie jakiś samochód, ale przyjąłem to dobrze, zawsze jakaś stymulacja.