nawet nie zauważyłem, że nie pisałem dwa dni, tak mało zdarzeń. Czytam dzienniki Jarosława Iwaszkiewicza, po raz drugi, a jak po raz pierwszy. Zaleta szybkiego zapominania. Chyba jedyna, poza tym same wady. Gdybym miał dobrą pamięć, byłoby mi o wiele łatwiej w życiu. No i znałbym kilka języków.
Kończę czytać swoje felietony drukowane w Newsweeku, sam siebie zaskakuję, ten facet czasami dobrze pisze. I tyle mi się przypomina rzeczy zapomnianych. To może być dobra książka, taki publiczny dziennik. Mają dojść jeszcze felietony do Wprost i część pisanych do Przeglądu. Tego nie da się chyba wydać w jednym tomie, a dwa to wydawnicze ryzyko. Ciekaw jestem czy wydawca nie przestraszy się tego przedsięwzięcia.
W pięknej książce autobiograficznej Christopher Milne, syn autora „Kubusia Puchatka” i pierwowzór Krzysia, pisze: „Czasami się zastawiam, jaka jest korzyść z wielkości i odległości? Czy astronom z teleskopem widzi więcej niż biolog z mikroskopem? Czy podróżnik widzi więcej niż ten, kto zostaje w domu? Mieszkam więc u ujścia doliny. Mam małą księgarnię w małym miasteczku i rzadko wypuszczam się gdzieś dalej”.