Maltańska niedziela
Wczoraj…szpital Materday, zbudowany cztery lata temu … przypomina eleganckie biuro… Podobno świetnie wyposażony, co zresztą od razu widać po sprzęcie z jakim pielęgniarki podchodzą do chorych. Każdy pacjent na wysięgniku ma nad łóżkiem ekran, można programować telefon, telewizje, Internet, jeśli włoży się kartkę z opłatą… Są obok Gilesa jeszcze trzy osoby, ale sala bardzo przestronna, kotarki którymi można się odizolować. Widać , że ręka G. i noga takie sobie, ale rusza nimi ..Monika przywiozła mu kolację. G. nie uznaje jedzenia szpitalnej kuchni, tak samo jest z lunchami …Narzeka na krewetki od Moniki , że nie dosyć przysmażone , żąda ostrych przypraw, wszystko jak w luksusowej restauracji. Czyli w każdej sytuacji, przywiązuje do jedzenia szczególną wagę. Jak jego organizm radzi sobie bez whisky? Powinien na amen przestać się objadać i pić, ale nie widzę na to szansy. Oszołomiony chorobą i lekarstwami, nadal ma to samo sarkastyczne poczucie humoru… Kiedy pielęgniarka stwierdza, że nie ma gorączki- mówi – sorry… Jak zawsze odcięty od swojego ciała i uczuć….wypełnia ten brak wiedzą i ironią…Na Jeremiego i Olviera zwraca tylko tyle uwagi, ile minimalnie powinien kulturalny człowiek…W sali starsza kobieta…facet w średnim wieku, podejrzewany o mały wylew, – a tyle sportu uprawiam – żali się – to stres, pracuje w cateringu . Jest dziewczynka z tracheotomią, zawsze otoczona obfitą rodziną.. Każdy tu ze swoim losem, który doprowadził go do tej sali… W szpitalu niezwykle wiele krzyży,a też na oddzialach nagle jakieś oltarzyki, takie w starym stylu, dziwnie wyglądają na nowoczesnym. sterylnym tle…. W sobotni wieczór z Moniką, trochę wypiliśmy jedząc kalmary w upalnym , już nocnym ogródku… i mała malżeńska psychoterapia, nie wiem, na zdrowie, czy na chorobę…? Jeremi mało przytulany i całowany, nie słyszy wiele o miłości i uczuciach . Antoś ciągle przytulany i zapewniany o uczuciach, sam całuje i przytula. I nieustannie mówi, kocham cię, lubię lub w złości kocham i nie lubię…Zrobiony z uczuć, gra uczuciami…Szczęśliwy w czasie zabawy, czasami chce pocałować Jermiego, ten zawsze tym zaskoczony i spłoszony . Ile tu genów, a ile wychowania.?. Ale dla mnie pewne, ze Jeremi tak przytulany jak Antoś, zachowywał by się podobnie jak on… Taki upał, że cały czas w grubych murach z klimatyzacją, a na ganku pyszne spaghetti z rybą…trochę śpię…czytam Tony Judt "Źle ma się kraj "…jakże mi bliska krytyczna analiza naszej cywilizacji – czemu jak tak źle, skoro jest tak dobrze ? Mądra obrona socjaldemokracji i państwa opiekuńczego… choćby częściowo…Jidt zmarl niedawno, choroał na zanik mięśni przez lata, pisal niemnl do końca… I Richarda Ellise< a niezwykły album ze zdjęciami Malty z lat 10 i 20 XX wieku…Domy dzisiaj stare i zużyte, wtedy świeże i młode.. Najmłodsi i najpiękniejsi z fotografii już nie żyją , lub nieprzytomni w swej starości… I pomyśleć, że ten już zupełnie unieważniony świat, taki był ważny w swoim czasie ….Na tych fotografiach, nic nie widać biedy…była niefotogeniczna…. Pod wieczór do la Veletty…stolica i niezwykłe, na wpół opusczone miasto, wspinające sie z trudem na skałę…Dwa lata temu tak psialem o Malcie i o La Vallecie… " Wyspa jest niewielka i wapienna, a ziemi tu niewiele. Ma jednak strategiczne położenie między Europą a Afryką. Rządziły na Malcie śródziemnomorskie imperia od Rzymu po Bizancjum – obyło się jednak bez widowiskowych dramatów. Zdarzyła się też epoka arabska, dzisiaj jednak zacierana w historycznej pamięci tego katolickiego kraju, słychać ją w chropowatościach maltańskiego języka. Ten zapisany dopiero w wieku XIX, dzisiaj dzielnie konkuruje z angielskim. Pierwsze wielkie widowisko historyczne miało tu miejsce w roku 1565 roku. Wcześniej jednak władca Hiszpanii, w przypływie chrześcijańskiego miłosierdzia, nie pytając miejscowych, zaprosił tu Joannitow wygnanych z Rodos, zwanych potem kawalerami maltańskimi. Oni, jak Krzyżacy (zmistyfikowani przez naszą historię i literaturę, więc właściwie ich nie znamy), to produkt uboczny wypraw krzyżowych. Turcy w roku 1565 nie zdobyli Malty. To zwycięstwo miało obronić Europę i rozsławiło zakonnych rycerzy. Kiedy po dwóch ponad wiekach Napoleon wyrzuca Joannitow z Malty, są już zdemoralizowani, stanowczo za bogaci, za długo bez wroga. Zabrali ze sobą bogactwa i rozpłynęli się po świecie. W puste miejsce wpłyną Anglicy ze swoją flotą, by zostać tu na dwa stulecia. Zostawią język, system polityczny, czerwone budki telefoniczne, stare autobusy, a nawet ruch lewostronny. Niech go szlag trafi! Cały mój organizm buntuje się, kiedy prowadzę tu samochód, moje warunkowe i bezwarunkowe odruchy krzyczą z bólu, a lewe lusterko zahacza o to i owo. Anglicy zaś dadzą Malcie szansę na drugi wielki spektakl historyczny. Stanie się twierdzą nie do zdobycia, tym razem dla faszystów. Dzisiaj wolna, z walutą Euro i z 400 tys mieszkańców …" A więc znwou w la Vallecie…w Widok ze szczytów twierdzy , na forty obronne, na zatokę, na trzy małe , stare miasta.,jak sięgnąć wokół okiem, nie ma ani jednego budynku z nowego czasu. I oczywiście na niebie wokół fajerwerki…Chyba najbardziej niezwykła miejska panorama jaką znam… Antoś i Jeremi w tym wszystkim wariują, wdzięk i uroda tych rozkapryszonych, słodkich potworów…