Depresja dziwnie zarządza moją głową. Teraz mam epokę wielkiej senności. Dzisiaj zwlokłem się z łóżka o 10. A położyłem się spać o 24. Jakiś straszny sen o wielkiej niemożności, nie mogłem znaleźć mojego dawnego mieszkania na Rakowieckiej, bo nie pamiętałem adresu. Ten sen był udręczający i gęsty, nie do przełożenia na język jawy.
Małe przebudzenie o 7. I wtedy udręka, by przypomnieć sobie adres pod jakim mieszkałem przed laty, już nie wiedzieć iloma, na Rakowieckiej. Trudna do opanowania chęć by obudzić żonę i ją o to spytać. Zasnąłem i znowu śniłem, że czegoś nie mogę. Obudziłem się by mieć wyrzuty sumienia, że spałem tak długo
Dopiero w południe, gdy pijemy wśród kwiatów na tarasie kawę i jemy jeszcze ciepłego croissanta, pytam Ewę o Rakowiecką. 5 m 8- mówi. I wtedy te liczby wypełniają mi już starą gotową formę i zdają się oczywiste.
europosłanka PO Róża Thun w Strasburgu:
– Panie premierze, przedstawił pan nasz kraj, Polskę, jak kraj bandytów, złodziei, mafii i innych działań kryminalnych, które rzekomo charakteryzowały Polskę jeszcze dwa lata temu, kiedy to władze przejęła pana partia. Ale „not in our name” krzyczą dziś obywatele Polski, którzy są przed polskimi sądami i przed PE, a pana tutaj na tej sali słuchają ludzie, którzy doskonale wiedzą, jak wiele udało się nam wspólnie z UE osiągnąć w ostatnich lata i jak bardzo pana partia to niszczy. Nieraz już pokazaliście, że umiecie zmieniać prawo w ciągu jednej nocy. Zmiana „Holocaust law” zajęła wam dziewięć godzin. Ma pan jeszcze szansę, wycofajcie ustawę o Sądzie Najwyższym. Ma pan szansę, by nie zapisać się w historii najohydniejszymi literami –
Czytam „Ruchome święto” Hemingwaya, pewnie po raz trzeci. Nawet w tej książce, gdzie nie ma wojny ani walki byków, jest zawadiackość, która mi trochę przeszkadza u Hemingwaya , ale jego styl jest zawsze górą, styl jest boski.
Całuję żonę w kark i czuję potem długo w ustach smak jej perfum, przemieszany z zapachem jej skóry. Towarzyszy mi on długo, też kiedy czytam „Ruchome święto”. Idylla, która trwa skończy się, gdy przyjadą dzieci. Codziennie dwa razy dziennie rozmawiamy z nimi przez telefon. Kochamy je tak bardzo, jak można kochać dzieci, a przecież kiedy są, nasze życie staje się pełne konfliktów.
Nasz ogród prześwietlony słońcem. Niedawno kupionym malwom pękają pąki.
Dzwoni Piotr Krosny ze Sztokholmu, malarz wybitny, niedoceniony, żyjący w biedzie. Mówi, że niedawno wyszedł na spacer, pusta słoneczna ulica. Nagle dostał kopa w plecy, potem w brzuch. Dwóch podrostków Somalijczyków. Upadł, złamał sobie nos …Szwecja nie jest już bezpieczna. Nie szukali pieniędzy, dla zabawy, a może z frustracji. Polityka imigracyjna Szwecji jest w opałach.
Dwa obrazy Piotra: