Sobota
Zupełnie jałowe dni …kiedy gorączka spada, ja spadam z nią., by znowu do góry ..i w sen.. Rano leżał zabity mały dzięcioł na tarasie…kolejny ptak zabija się uderzając głową w szyby. Kiedyś krogulec i szpak, w wielkiej pogoni i ucieczce, dla obu skończyła się tragicznie…Teraz krew z głowy ptaka, co przypomina – jesteśmy tej samej rodziny…Zakopuję tego pięknego ptaka w poczuciu, że chowam w brudnej ziemi diament . Konieczność szybkiego napisania felietonu dla Zwierciadła…. Jestem jak kura co ma gorączkę i musi przedwcześnie znieść jajko – nie da się, a jeślli nawet…to skorupka będzie pękać…… Jutro chrzciny Frania…żona się uparła. Ja bezbożnik bym nie chrzcił i już, coraz bardziej polski kościół mnie irytuje. A moja niewiara krzepnie i się ugruntowuje…Ale skoro Antoś ochrzczony, może powinno być symetrycznie? To i tak nic przy żydowskim i arabskim obrzezaniu – barbarzyństwo.