Wyrzuciłem do kosza kilka dobrych wpisów. Osioł jestem.
Trzy dni w. Luksemburgu, gęsty czas. Pisze jednym palcem na komórce.
Na lotnisku, przy wejściu do samolotu spotykam naszych najbliższych sąsiadów z Miedzylesia.Leca tym samym lotem i jak ja wracają w sobotę. Nie widzieli się bliżej przez rok a teraz takie zbliżenie. Ona chorowala w tym czasie ciężko, a my o tym nic ….
Dwie godziny z brukselskiego lotnika do Luksemburga, wiezie mnie W., bankowiec, serdeczny człowiek.Otwiera ciąg serdecznosci jakich doświadczam tu od ludzi.
Mieszkam u Hansa, zwalistego Szweda, który lubi zaglądać do kieliszka. Jego pies zhumanizowany Labrador.
Rano dzisiaj spotkania w międzynarodowej szkole. Dwie polskie klasy, najpierw małe maluchy, potem nieco większe. Dzieci zawsze tak samo cudne.
G. oprowadza mnie po mieście, czerwony most, wielka skarpa, na dole niewielka rzeka.Cale to stare miasto zaskakująco male,fotografie kłamią wyjmując z kontekstu.
Czerwony most był mostem samobójców, mówi sie, że był tu w czołówce światowej.Stad od niedawna wysokie poręcze, które zabierają widok. To nieludzkie tak zabierać ludziom wolność wyboru.
Szklana windą na dół, gdzie stare domki, tam czynny od niedawna polski sklepik, który mówi po polsku.
Seminarium i bankiet Luksemburgsko polskiego forum bisnesu, temat kobiecy, więc wiele kobiet z wielu krajów.Luksemburg jest niezwykle międzynarodowym miastem, oficjalnie używa się tu trzech języków, plus angielski.
Polskie rozmowy, od stuleci takie same. Poczucie, że jesteśmy w matni, teraz sami sobie ją zgotowaliśmy.