Sobota
Krysia Janda podobała mi się zawsze, nie tylko jako aktorka, też jako człowiek , chociaż rozumiem, że Edek nie miał z nią łatwo …Marysię Seweryn ostatni raz widziałem na żywo..no właśnie, który to był rok.? Na pewno było to przed rokiem 80. Krysia Janda i Kosiński mieszkali jeszcze w domku pod skarpą wiślaną , a my nie tak daleko od nich , ale w M 5 na Sadybie… Kiedy ich odwiedzałem, (pamiętam jak srogą zimą przybiegałem w dresie budząc podziw Krysi.).. Marysia wydawała mi się bardzo nieładną dziewczynką i bardzo rozmemłaną, a Krysia bardzo się o nią martwiła – co z niej wyrośnie? A teraz jaka świetna dziewczyna.. no kobieta…i dobra aktorka. Te kilka godzin w samochodzie i na wsi z nimi, to był, mały, ale gęsty czas…Jest coś bardzo ładnego nie tylko w nich, ale też między nimi…Na dodatek we wszystkich ważnych decyzjach bierze udział też babcia, mama Krysi…podobno bardzo młodzieńcza…Więc trzy generacje uczestniczą w rodzinnej grze życia… i nie wyczuwam tam żadnej toksyczności…Ale ostrożnie – im dlużej żyję, tym bardziej nabiera nie banalnego znaczenia, zbanalizowane powiedzenie – pozroy mylą.. Przejmująca opowieść Krysi, sprowokowałem ją, jak powstała nowa i ostateczna wersja filmu Wajdy „Tatarak”, film , któremu czarnych skrzydeł dała śmierć Kłosińskiego… Rozmawiamy o polityce – nasze wspólne i zgodne emocje wobec polskiej „pisowskiej” paranoi…Krysia: "dzięki temu mogłam zrozumieć, jak koszmarna musiała być Polska przedwojenna." …. Tak Telefony komórkowe Krysi i Marysi… dzwonią niustannie… Po kilku godzinach, chcacnie chcąc , wiem juz o ich życiu prawie wszystko..Komorki nasze.. nasze flaki na wierzchu… Krysia nagle : to ty masz Tomek…sześciciomiesięczne dziecko?! Tak Krysiu, dla mnie to też niepojęte… Marysia – jej intelegacnja.. to się zdarza, ale ona też mądra i na dodatek naturalna, co u aktorów rzadkie… Mówię: są aktorzy którzy zawsze grają, nawet poza secną..jakby byli ciągle na niej, czy Andrzej Seweryn?..- zawieszam glos. Ona: tak, tata zawsze gra…mowię.: – Balem się to powiedzieć…Ona ja to lubę… …….. Milczę -ja chyba nie… A dzisiaj …z Antosiem u Tomka , który już wraca do swojej Chorwacji…Niby wiedzilem, że ma siedmiolatków, chłopców bliźniaków, ale kiedy ich widzę, jestem poruszony..Antoś tez gapi sie na nich, jakby oczom nie wierzył. Tak samo ubrani i w takim samym zapomnieniu świata …grają na konsolach..Przybywa ich siostra Julia, ona lat 10…siada między nimi i też gra ….ładna dziewczynka..czasami wymienią ze sobą kilka słów po polsku lub po niemiecku,….po chorwacku też mówią …Antoś przez cały czas umierał ze wstydu, w końcu mial dosyć i wsadził mi głowę pod koszulę… Oglądamy potem wielkie fontanny pod skarpą, na Starym Mieście , jeszcze nie czynne, otwarcie 7 maja. Antoś uwielbia fontanny, ja zresztą też . Płomienie wody….Potem do mamy do szpitala .. nie chce jednak do nas ywyjśc na korytarz. Taki stan depresji – jakby nieustannie człowiekowi borowano zęby bez znieczulenia… Poprawiam i uzupełniam książkę – nasze rozmowy z Wojtkiem Eichelbergerem…publikowane, kiedyś w Zwierciadle …Kłopot z tytułem.. tak juz nadużytyo męsko-damskich zestawień.. A rozmawiliśmy o kobietach i mężczyznach, tytul powinien więc jakoś obejmowaź męskie spojreznie na świat kobiet i mężczyzn…