Piątek
Rano. Antoś żąda zmiany koszuli, potem kurtki – tylko pierwsze życzenie zostało spełnione, więc nie chce do przedszkola. Mała pacyfikacja. W samochodzie wesoła piosenka z radia, śpiewamy na trzy głosy… . ale piosenka się kończy, a on chce od nowa – nie da rady… Tyran domowy zmienia się w samochodowego.. A samochód jęczy, chyba się kończy…A ja? Z Marysią Sztauber z Paryża, w kawiarni Czytelnika…jest jej mama pod 90 w wyśmienitej formie, chociaż dzisiaj chora.. mama też mieszka w Paryżu, przyjaciółka Reicha Ranickiego.. Przez chwilę z nami.. potem do Tadeusza Konwickiego, który z nią umówiony, przybył w stanie mniej strasznym niż widziany kilka miesięcy temu, ale jednak ogólnie w strasznym ze względu na wiek… Po chwili Ona wraca do nas, a Konwicki czmycha. Ona – on nic nie słyszy, z ucha krew mu cieknie. Kazałam suchy opatrunek..- była lekarką….Widzę Kazimierza Kutza przy stoliku z Berezą, macha mi…. Podchodzę, ściska serdecznie …”dla pana felietonów kupuję Newsweeka.” Miło.. Marysia chce mnie zabrać na pokaz filmu Agnieszki Holland, na Chełmskiej, film świeżo po montażu. Znają się dobrze z Agnieszką …Marysia robiła design wnętrza jej domu w Prowansji,……Pokaz o 17, fatalna godzina, korki, nie dam rady, trochę żal, chętnie bym uściskał Agnieszkę i zobaczył film… Dzwoni Jonatan…przyleciał z Izraela.. słyszę, że załatwił sobie polski telefon..ale nie wierzę, że da radę sprawnie go obsługiwać.. wyobrażam sobie jaki cyrk i kabaret zrobił w salonie sprzedaży telefonów …W niedzielę jedziemy do Lublina, nie wiem czy ja to wytrzymam… Nie mam kiedy cytować książek, które czytam, notować refleksji z lektur, dzielić się tym z Wami .. czyli pomijam to, co być może najważniejsze…