Sobota czy wszędzie słoneczna?

Sobota czy wszędzie słoneczna?

  Nadal w szponach przeziębienia, które zabiera mi energię i daje bylejakość czucia.. Podsypiam za dnia jak starzec, lub małe dziecko. W południe do jakiegoś studia na Grochowskiej, nagrać moje dwa wstępy, stary i nowy, do książeczki o Annie Walentynowicz… będzie też wersja audio…   Nasze irytacje ludźmi… szczególnie bliskimi ….jakże często wynikają z tego, że nie zaspokajają oni naszych oczekiwań. Niewykluczone, że my ich irytujemy tak samo i tym samym, nie dając im dokładnie tego samego. Bardzo wyraźnie i dolegliwie widzi się to, czego od kogoś nie dostajemy – w odwrotnej sytuacji miewamy bardzo kiepski wzrok..    Nagranie w mieszkaniu na Grochowskiej. Jakieś prywatne byle jakie studio i okropna byle jaka Grochowska. Przedwojenny dom, gdzie każdy w ostatnich latach strzelił sobie inne drzwi, najlepiej odporne na łom i ogień, upiornie to wygląda. U nas naród tak robi nawet w domach, które objęła opieka konserwatora… mają to w dupie. A prawo jest łaskawe.. Rzecz nie do pomyślenia na zachód od Polski, zaś na wschód normalne…Nie lubię czytać prozy, lubię i potrafię tylko poezję… Potem plac Szembeka, zamknięty kościołem, który ciekawie się starzeje. Też okropne zaniedbanie, ale wygląda na to, że ten plac będą robić, a tu jest potencjał na ładne miejsce …    W wielkim magazynie Real, wśród Grocholi tanich książek kulinarnych „Złote żniwa” Jana Grossa, bodaj od wczoraj w sprzedaży, pachnące jeszcze świeżą farbą i krwią… Cieszę się, że tak łatwo przyszło mi ją kupić, martwi mrok tej lektury, i że ta książka też stała się produktem…    Zjadłem kawałek szarlotki, która jak się okazuje, o czym nie wiedziałem, była odłożona dla Antosia…To nie jest zbrodnia, którą moja żona jest mi w stanie wybaczyć, nawet jeśli od zaraz rozpocznę post całkowity, co nie jest wykluczone…    Są ludzie, którzy przez lata nic nie mówią, lub mówią minimalnie. I słusznie   Nagrywam na magnetofon śpiewki i przyśpiewki Antosia…używa jako instrumentów czego popadnie i coraz zgrabniej mu to wychodzi… A przede wszystkim ogromnie go to bawi.     Całkowita niemożność pisania tego, co pisać powinienem, zaś powinienem ze względu na różne konieczności…. A przecież nie mogę już się rozmienić na drobne, skoro już się rozmieniłem.   Książkę Grossa już przeczytałem… jakby zamiast tego co robić powinienem. Czytałem niedokładnie.. więc szybko…a niedokładnie, gdyż to wszystko właściwie znam…To tylko inny ton i spojrzenie … jakby z lotu ptaka nad Polską, a ten ptak to sęp…

PODYSKUTUJ: