Listy też mówią
Z listu do:Kasi Miller, znanej terapeutki, ale przede wszystkim mądrego człowieka, kiedy na mą prośbę podała mi swój numer telefonu zgubiony razem ze zgubionym telefonem: Odpisuję jej: Z twoim numerem telefonu na sercu,raźniej mi będzie teraz iść dalej, ale też wiem,że niektórzy wspierają się moim. I tak nawzajem się wspieramy. Domek z kruchych kart. A popatrz jak wiele udało nam się osobno i wspólnie zbudować? Znamy się z Kasią do wielu lat… To przez nią w roku 1977 spędziłem pierwszą w życiu bezsenną noc, nie miało to jednak nic nie wspólnego z erotyką. Tak się zagniewałem na mój bekhend, przegrywam przez niego mecze, ze poprosiłem o pomoc trenera. Młody chłopak, który podszedł do mnie kiedyś na Warszawiance, gdzie grywam w tenisa i powiedział, ze czytuje moje felietony w Newsweeku. I lubi je Od razu go polubiłem…jak łatwo polubić kogoś kto nas ceni i lubi. Czasami widzę jak trenuje na sąsiednich kortach nastolatki, zawodniczki klubu, zwykle śliczne panienki, które okrutnie jęczą na korcie uderzając z pasją w piłki…Nie mogę się wtedy skupić na własnej grze.. Sprawiło mi przyjemność jego zdziwienie, że tak dobrze gram… Przesunęliśmy mój rakiety uchwyt o kilka stopni, bekhend od razu wchodzi lepiej… Teraz tylko trzeba utrwalić zmianę, chyba pójdę dzisiaj spać z rakietą, trzymając ja po nowemu. Na otwarciu Centrum Naukowego Kopernik, niezły spektakl, w końcu Greenaway to reżyser z plastyczną fantazją, ale banalne sztuczne ognie najbardziej mnie wzruszyły. Żal, że nie było mojego synka, za zimno i już spał. Potem zwiedzanie dwóch pięter Odkrywam, że przeżywam świat patrząc nie tylko swoimi oczami, ale też Antosia. Musimy tu przyjść jak najszybciej! Widok z tarasu na Wisłę. Nocą rzeka zupełnie czarna, ale pobliski most Świętokrzyski jak dłonie wzniesione do modlitwy w blasku pochodni I oto nareszcie miejsce w Warszawie, gdzie Wisła jest pod ręką. Mój znajomy zdumiony sam sobą, nigdy nie był łasy na zaszczyty, a nagle stał się. Może to starzenie się? , Zadumał się. Muszę mu przesłać, co znalazłem u mojego ulubionego i niezawodnego Emila Ciorana. „Im człowiek bardziej posunięty w latach, tym bardziej goni za zaszczytami. Być może nawet próżność nigdy nie jest tak żywa jak w bliskości grobu. Człowiek chwyta się drobnostek, starając się nie dostrzegać, co się po nimi skrywa, oszukuje nicość czymś jeszcze bardziej nijakim…” Czy jednak oszukowanie nicości, to nie główne duchowe zajęcie człowieka, czym innym są religie, sztuka… wszystko co robimy z pasją… ( dopiero po czasie widzę, że moja sąsiadka Ania Janko, też w Cioranie. Zawsze była moją siostrą duchową …coraz więcej na to dowodów, że rozumiemy sie w słowach i bez słów)