Sobota dla mnie pracująca jak zawsze
Od rana wzięty w dwa ognie dzieci, dobrze że Ewa nie zionie ogniem …na razie… Moja stała i wierna komentatorka pisała wczoraj o słowach nie lubianych. I że nie lubi zdrobnienia „pieniążki” Domyślam się, że szczególnie wtedy, gdy dłużnik prosi – „pieniążki kochana”: kontekst, tło, jak one ważne dla słów. Ach to polskie zdrabnianie, przywilej naszego języka… Ale bliski nasz krewny, czyli rosyjski, ma tu jeszcze większe możliwości. A jaki ubogi jest tu angielski. Mam wrażenie, że nasze zdrabnianie ciągle się zdrabnia i rozdrabnia, że mamy skłonność by zdrabniać coraz więcej. Ciekawe, że jeszcze są słowa, których zdrobnić nie da się…Kiedyś obserwowałem i analizowałem jaki jest mechanizm zdrobnień…Zdrabniamy by ocieplić i oswoić językiem, rozmowę, interes, czy omawianą sprawę. Kelner zdrabnia, gdy ma dobre stosunki z klientem, a jeśli jest złość i konflikt, nie powie już rachuneczek, czy pieniążki, zaś rachunek i pieniądze… Kotlecik zmieni się w kotlet, zupka w zupę…Zdrabnianie jako bliskość, zgoda i wspólny interes. Pobawmy się może słowami, też tymi uchodzącymi za mało przyzwoite. Wiele możliwości stwarza dupa – dupka, dupcia, dupeczka, dupina, dupencja…A cipa? – cipka, cipeczka.. Z członkiem męskim już jest problem – członeczek, członuś jakoś głupio. To słowo okrutnie dostojne, gdy On sam … no różnie bywa.. A kutas ?…kutasek, kutsianek, co robi się od razu kpiące i złośliwe… Za to penis ma swój penisek… zupełnie kształtny. Nie da się chyba zdrobnić miłości, chociaż może być miłostka… Czułość sama w sobie, jakby zdrobniona. Seks… ma swój niepoważny seksik, a seksinek to już jakaś ostateczność. Jaki jest stosunek stosunku do stosuneczku? Zdrobnienia nasze – jaka możliwość zabawy i gry językiem, czy języczkiem… Z jednego komentarza wynika, że mamy cenzurę obyczajową… niesamowite… Że mnie ją zdjęto….jak zacząłem pisać swój "Kołonotanik", ciągle mnie coś blokowało… Uznano … niesłusznie…że jestem odpowiedzialny. Cenzura, jak ją pamiętam z Polski Ludowej , najbardziej była wrażliwa na samą siebie… że w ogóle istenieje…Jak będzie teraz ? Antoś do fryzjera na Foksal, gdzie ktoś wpadł na genialny pomysł – zakład dla dzieci, gdzie strzyżenie połączone jest z rożnymi atrakcjami. Dwa lata temu nic nie pomogło. Antoś zrobił piekło……Teraz podobno był grzeczny. Włączono mu jego ulubionego Cliforda. Potem pojechał do cioci na dwa dni, tej obrażonej co o niej napisałem w Newsweeku. Błogi spokój w domu … Wcześniej na spacer z Frankiem, przez śniegi Międzylesia, w stronę Centrum Zdrowia Dziecka. Ten ponury budynek przypomina wielką trumnę. Dostaje teraz nową skórę, srebrną… czemu nie we wszystkich kolorach tęczy? Trzeba było poszaleć dla dzieci, by nie bały się gmaszyska. Ale to nie w Polsce. My szalejemy i mamy fantazję, ale tylko po alkoholu… Wietnamczyk tłumaczący moje erotyczne opowiadania na Wietnamski, co jakiś czas z dalekiego Wietnamu śle mi jakieś pytania, gdy czegoś nie rozumie. Teraz pyta :". O co chodzi… twoja żona? o kogo chodzi jej w "jej nie znasz". Oczekuję pana wyjaśnienia. Le Ba Thu."….. Głowię się o co mu chodzi, gdy szybko od niego wiadomość -już zrozumiałem! – ……Co za ulga.