To już wtorek
Antoś w nocy miał znowu 40 stopni, ciocia z nim całą noc, heroicznie, ale siejąc gęstą grozę ..chciała wzywać pogotowie…Rano Antoś śpiewa jak szalony pełen radości życia. Pytam -jak się czujesz – bardzo lepiej – mówi. Wczoraj pytany powtarzał, że bardzo dobrze. Studentka filozofii z Krakowa pisze o mej matce „Jakże zapomniana? Wciąż czytam wiersze wybrane Buczkównej. Rozdaję znajomym, kupuję na allegro…” Siejemy słowa i one gdzieś czasami rosną, bywa że na strychu. Facet w średnim wieku wymienia nam filtr od wody – mówi, że znalazł książkę mojego ojca na strychu domu swoich rodziców, też czyta… Pisarz najpiew idzie do piwnic i na strych, a dopiero potem zupełnie znika… Zamach na lotnisku w Moskwie, ale to przecież mogło stać się wszędzie w świecie, tam gdzie jest tłum ludzi… i gdzie ktoś jest niezadowolony lub zrozpaczony stanem rzeczy. Bezradność nauczyła się mordu. Jaki potworny kontrast między rosnącym humanizmem, troską o każde ludzkie życie…a pomysłem, by mordować zupełnie przypadkowych ludzi… Liczy się śmierć i ból, im więcej jednego i drugiego, tym lepiej…To wielki wynalazek nowego wieku. W efekcie nie będziemy mogli korzystać z wielu wolności, jakie niesie demokracja…środki ostrożności i kontroli będą uciążliwe i trudne do zniesienia. Przecież szaleńcy i terroryści będą szukać nowych słabych miejsc. Wodociągi, magazyny żywności, broń bakteriologiczna i atomowa… Oto do niepokojów braku stabilizacji, typowych dla czasu wielkiej cywilizacyjnej zmiany, dochodzi jeszcze ten niepokój…I wiadomo, że kiedys skończy się poczucie – to okropne, ale nas to nie dotyczy.. W południe moja stopa jest poddawana działaniom tajnych promieni…. W samochodzie z radością słucham po angielsku książek Agathy Christie….ten zapach starej angielskiej szafy…i korki mi już nie straszne. Na chwilę w redakcji Zwierciadła, sesja zjęciowa do naszej mody, w piętrowym angielskim autobusie, (jak z mojej płyty), który parkują przed redakcją.. Można więc oglądać kuchnię naszej mody. Dziewczyna szykowana do sesji… jej zatrważająca szczupłość, wygląda jak przerasowany chart, drżący na chłodzie, półsenna i nierzeczywista… Potem u Pawła w „Czarnej Owcy”. Nie ma kiedy przeczytać moich felietonów z Newsweeka, które chcę by drukował. Mieli wczoraj okropny dzień, ich Maurycy spadł z łóżeczka, wina niani, cały dzień badań, ale już wiadomo, że wszystko dobrze. Mówię mu, że to optymistyczne wydarzenie, musi być kilka takich katastrof, na to nie ma rady, ważne by dobrze się kończyły. Biorę kilka książek …szukamy ich w magazynie.. Pawełek zupełnie zagubiony w labiryncie wydanych przez siebie książek… wzruszający widok.