Ogród ścięty nocnym przymrozkiem…jakby mu podcięto żyły… Ewa z Antosiem jadą na koncert to filharmonii. Ja z Frankiem na spacer w niepokojąco ostrym słońcu końca października…Centrum Zdrowia dziecka w nowej, srebrnej skórze, ale cały dół, stary i przerażająco ponury, grobowiec, jakby nie można było pozawieszać tam czegoś kolorowego i wesołego. Schody do głównego wejścia, roztrzaskane. Wszystko tu mówi dzieciom i rodzicom – wchodząc pozbądźcie się wszelkiej nadziei. Pobliski Helenów, jeszcze przedwojenny ośrodek dla niepełnosprawnych dzieci, na bramie zakaz wstępu – wchodzę bez wahania, pusto, duży park, konie dla hipoterapii…rdzewiejący metalowy komin z zanikającym napisem- Helenów… A trochę farby i chęci, od razu zrobiło by się wesoło. Nie ma chęci, więc nie ma farby, a nie ma, gdyż nie ma wrażliwości na piękno i na brzydotę . Taka jest nadal Polska. Chociaż poprawia się. Franio śpi an tarasie , a ja próbuję porządkować zabawki Antosia , góry ich bez składu i ładu..Iloma się bawi? Jedną ósmą ? Zarastanie rzeczami, głód i łakomstwo gromadzenia.. Natłok braku czasu. A tym natłoku- tłoku, udało mi się rozepchnąć łokciami i napisać opowiadanie. Opowiadania le Clezio „Mondo i inne historie”..tak ciężko czyta mi się fikcję, ale są tam zdania i obrazy które rozjarzają mnie wewnętrznie… W Faktach..nagle jakaś twarz, zanurzona w siwiejącej brodzie, naukowiec, chyba znam Jezu, to Zygmunt Łuczyński, taki już niemłody! .Białołęka ..hippis, długie włosy . zawsze chodził boso po więziennym korytarzu …brat Joasi, koleżanki z klasy z liceum , ona jako pierwsza z nas umarła……Zostało nas ośmiu z ponad setki internowanych.. Zygmunt siedział od początku do końca „królestwa interny. Wyszliśmy razem za stalowa bramę w lepką, wilgotną noc…
Niedziela
PODYSKUTUJ: