pechowa niedziela
wygląda na to, że przez gapiostwo usunąłem cały dzień…..a właśnie wpisywałem reguły wojny z nadwagą… postaram się to jutro odtworzyć…..przepraszam…. Oczywiście, że po takim akcie nie jest się młodszym o dzień, a starszym o wiele dni z powodu strapienia taką stratą… Późnym wieczorem udało mi się zagrać w tenisa w Radości, ale bez radości i bez formy… piękna zima i zapach śniegu… Kończenie tekstów, które próbują mnie wykończyć… Jutro ciężki ranek… Muszę odwieźć żonę i Franka do Centrum Zdrowia Dziecka, zostaną tam może nawet na dwa, trzy dni…. Centrum jest kilka minut od nas samochodem, a kwadrans na piechotę.. chociaż są oboje bardzo zdrowi… ale o tym może jutro… Niesamowite, czytelnik z którym miałem kontakt "tenisowy", ma podobną pasję jak ja…. najwyraźniej mistrz internetu odzyskał fragment straconego dnia i mi go przesłał. Zamieszczam poniżej i dziękuję… aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa Troszczyć się o przyszłość, ale nie zamartwiać się nią. To ostatnie jest naszą specjalnością. O czym przypominał wczoraj ktoś w komentarzu. Jak w Polsce dobrze czy nieźle, od razu niepokój – to musi jednak źle się skończyć. Jeśli śmierć i przemijanie jest złem, wszystko zawsze źle się kończy. Myślę o niej, jako o czymś naturalnym i koniecznym, bez śmierci nie byłoby życia. Jest więc ona szczególną, najtrudniejszą do akceptacji formą dobra. Dlatego też samobójstwo traktuję jako doskonałą formę życia, czy wyjścia z życia….i mam żal do chrześcijaństwa, że postanowiło nam to zabrać. To okropne, ale o ileż łatwiej, spokojniej i czulej wobec siebie żyjemy bez Antosia. Słodki, wielki destruktor i trujodupiec. Jest jak kropla miodu, która nieustannie przepełnia nasz dzban. Lepiej teraz widzę, jak Ewa nastawiona jest na Franka, jak nieprawdopodobnie wiele czasu i czułości mu poświęca. Ja mam dosyć po kwadransie, a ona tak 24 godziny na dobę. Nic dziwnego, że nie ma już czasu i cierpliwości dla mnie i dla Antosia. Dwa główne powody małżeńskich konfliktów – przemęczenie i niska tolerancja na stres, wtedy wszystko staje się pretekstem do wybuchu.. a jak wybuch, to jest wojna, a jak wojna.. to nie ma porozumienia. Potrzebna krew i zwłoki… Drugi powód -to brak technik rozmowy i dyskusji przy różnicy poglądów. Znam wielu terapeutów.. i nie dam głowy, że oni o wiele lepiej porozumiewają się przy domowych konfliktach od ich pacjentów. Życie psychiczne człowieka jest jak morze, kiedy się burzy, ogromnej mocy trzeba, by je uspokoić….