nie dziela

nie dziela

  Po przebudzeniu. ….Jeśli budzę się sam z siebie , badam od razu swój stan rzeczy… Mam jeszcze twarz..  który to rok… zima, czy lato….samcem jeszcze jestem?… Zerkam na barometr nastroju.. dzisiaj nie jest chyba źle..  Siadam do komputera….felieton do Zwierciadła…Muszę go wysłać w poniedziałek rano… I kilka słów do katalogu wystawy malastrwa Kasi Karpowicz. Artystka młodej generacji,  tuż po studiach, z Krakowa, bardzo zdolna… lubię i czuję jej obrazy…  Kiedyś jej siostra, też utalentowana rysowniczka, napisała do mnie list,  po jakimś moim felietonie, gdzie pisałem o dawaniu świadectwa w sztuce i jak oswaja się wtedy własne nieszczęście….. Pokazała mi w Internecie szkice siostry, Kasia miała 16 lat, gdy umierał na raka ich ojciec, znany malarz, rysowała wtedy ojca … powstało przejmujące świadectwo…..  Teraz Katarzyna maluje obrazy olejne. Piszę o niej m.in ."Trzeba się  cieszyć, a więc cieszę się, że nieustannie odradza się generacja malarzy, którzy mają siłę i odwagę, by kontynuować wielką tradycję malarstwa figuratywnego. Wbrew komercji, modzie i krytykom…  Jakaś zagadka mieszka w tych obrazach Katarzyny,  bez względu na to czy tematem są  Baseny , Taniec czy Sny…… Jaka zagadka? Przeczuwam, że kryje się ona w czasie. Czas w  tych obrazach jest zakrzepły, nie krzepnie jednak jak krew, raczej jak westchnienie …to już….znowu stało się?!  I minęła kolejna chwila. Patrząc na tańczących,  czasami mam wrażenie, że to nie ludzie, a ludzkie chwile tańczą. Postacie malarki są senne, ale senność rozumiem tu nie jako zmęczenie, czy rozleniwienie… dotyczy gry z czasem, który jest rzeczywiście nierzeczywisty..  Postacie z jej świata są prawie nami, ale snują się gdzieś obok i  ciągną za sobą niewidoczny welon…to chyba pamięć, gęsta, uparcie niewidoczna… "   Rok temu, gdy byłem w jej pracowni.. dowiedziałem się, że niegdyś była to pracownia Hanny Rudzkiej Cybisowej, świetnej malarki, kapistki, której obrazy wiszą w moim domu… Robiłem z nią wywiad, czy to było właśnie tutaj? Nic nie pamiętam… A Kasi nie było wtedy na świecie,  nawet nie było w planach… Nie… spotkałem się z sędziwą już wtedy malarką chyba nie w jej pracowni, w mieszkaniu, pamiętam obrazy jej i kolegów artystów, zawieszone były od podłogi do sufitu, niezwykły olejny kilim …   Pisząc mam zajęte obie ręce i prawą nogę, bujam nią kołyskę, by Franek nie ryczał… Ewa z Antosiem na koncercie w Filharmonii….jednak… muszę wziąć potwora na ręce….    … łzy na jego policzkach są słone..  to sól z naszego wspólnego morza…

PODYSKUTUJ: