To chyba już piątek
KIedy czytam po upływie dnia te moje notataki, zawstydza mnie ich bylejakośc i dyslektyczne błędy. Staranny, chociaz skrótowy, staram sie być w felietonach.. a tu goni brak czasu i szczerość szczerzy nieszczerze swoje ubytki…Nie chce rmi się , a raczej nie mam sily, by cytować książki, ktore czytam, więc to moje zakalcowe ciasto, nawet nie ma bakalii…Bylyby dowodem, że jednak trochę zastanawiam się… Kręcenie się po mieście – wielki pożeracz czasu. W szpitalu u mamy – pożeracz emocji…W domu terror ciszy – Franek śpi.. Antoś nadal u cioci, złości się przez telefon i to jak !!! , że zapomniał co chciał powiedzieć.. Dzwonił Jonatan z Tel Avivu…jego tomik wierszy ukazuje się w Polsce, jak zwykle pełen sukcesów, niezwykłych wieści, komplementów, człowiek – sensacja…Ewa potem mówi do mnie – rozmawiasz z nim jak z kochanką … Trochę mnie irytuje wysoki ton jaki narzuca, ale mu ulegam.. I jednak czuję się naładowany emocjonalnie….Jonatan mówi, że w pobliżu jego domu miasteczko namiotowe strajkujących , zjechali się z całego Izraela. Strajkują przeciwko biedzie – wielu ludziom nie starcza na przeżycie miesiąca. Wszędzie te same problemy….Sam ma dwie córki, poznałem je, maja już rodziny dzieci, jedna jest aktorką, popularną, druga reżyserem dokumentalistom- i one też nie wiążą końca z końcem. Jonatan skarży się – lubią z nami chodzić na zakupy, domyślasz się dlaczego?