wtorek

W banku, obok pan dosyć sędziwy witany przez kasjerkę jak stary gość. – Co u pana słychać? – A wszystko dobrze. W podróż się wybieram. – A gdzie pan jedzie? -Na tamten świat. -Pan żartuje. – Zupełnie poważnie . Ona pełna trwogi, bo widzi, że klient nie żartuje – Ile panu wypłacić. – W tej sytuacji całość. Stomatolog, potem redakcja, potem wymiana” zębów” w samochodzie, czyli śrub od kół. Miły właściel warszatu, lubię z nim pogadać…, dzwoni Piotr Najsztub, delikatnie pyta; czy nie gniewam się na Newsweek. Gniewam się, ale nie na tyle by nie rozmawiać. Chce ze mną zrobić wywiad dla tygodnika, motyw – depresja, źycie i literatura. /// W redakcji bywam rzadko i na chwilę, tym trudniej uwierzyć, że właśnie w tej chwili wpada bez uprzedzenia Janusz Kostynowicz, by zostawić w sekretariacie dla mnie tomik wierszy Łukasza Nicpana. Poeta mojej generacji. Poezja dzisiaj – wkładanie wierszy do butelki i zanoszenie jej znajomym. Bardzo dobre, bliskie mi wiersze, ale nie za bliskie. Raczej nie będą zauważone, zresztą nie bardzo jest teraz gdzie je publicznie zauważać. Napisałe. – „nie za bliskie” – jak są za bliskie i za podobne, zwykle artysta jest zaniepokojony i poirytowany. A Janusz ….też poeta, człowiek nie z tego świata, pomylił czasy, co widać na pierwszy rzut oka. Tak wyglądali i zachowywali się artyści w XIX wieku. W oknie redakcji stoi jednak katedra wieku XII – Stadion Narodowy,// W księgarni Prusa na Krakowskim, szefowa jak zawsze wita mnie serdecznie, ale to w sąsiedniej księgarni kupuję nowe opowiadania Kereta, może uda mi się z nim spotkać, jeśli polecę do Izraela. ( jeśli mama pozwoli)  i  „Dzienniki” Gombrowicza na audiobooku, czyta Borys Szyc, to dobrze. W wozi słucham teraz „Biesy” Dostojewskiego, co mnie jednak trochę udręcza, ten zgiełk, który tam panuje ta zgęstka, ta histeria. Może na moje ucho to się nie nadaje za wiele różnych komplikacji, ale też nigdy nie czytało mi się dobrze tej powieści.// A może zaczynam mieć uczulenie na Rosjan? Z Franiem do Lidla, on na hulajnodze, ja na rowerze. Jego loki fruną na wietrze…to jest szczęście, innego nie będzie.

PODYSKUTUJ: