dzień w domu- wedle Miłosza dzisiaj największe polskie święto a nie Boże Narodzenie. Tak. Ja obchodziłem je w środę // melduję z terenu, Franio usiadł przypadkiem idąc mimo, a może nie przypadkiem, na grobie krewnego Ewy. Potem koniecznie chciał kupić świeczkę na jednym z grobów. Antoś rzucił hasło – labirynt, biegamy, między grobami. // Nie wierzę w życie pozagrobowe, to by było dopiero przerażające. Co nam zostaje – śmiać się ze wszystkiego // Z tych co odeszli w tym roku, których znałem, Tadeusz Mazowiecki., Ostanie z nim spotkanie na ulicy, mieszkałem na Rakowieckiej , szedł Puławską, poprzednio spotkanie Ambasadzie w Sztokholmie, był premierem. (zabawna anegdota o tym spotkaniu, ale nie teraz ) i na tej Puławskiej witam się i rzecz jasna kilka słów o okropieństwie naszej polityki. Pożegnałem się na wysokości sex shopu i wszedłem do środka. Po co na Boga? // Rysio Knauf, lata 70, opozycja byliśmy blisko, potem mieszałem u niego w Nowym Yorku na Brooklinie. Jak moglem nie pójść na pogrzeb? No właśnie.// Edmund Niziurski – najpierw liczne z nim spotkania w domach pracy twórczej. Potem moim sąsiadem na Sadybie był jego syn Marcin. // Sławomir Mrożek, tu mam aż za wiele wspomnień, takich jak z Mrożka. Może wspólne doświadczenie grozy śmierci. Jedziemy ze Sztokholmu do Uppsali, wieża i skaczą na bungi, zatrzymujemy , wychodzimy z wozu i patrzymy na to ze śmiertelna grozą, obaj mamy lęk przestrzeni, ja mały, ale wystarczający. Na naszym ogrodzeniu ku uciesze dzieci czaszka z dyni ze świeczką. Ku utrapieniu kościoła Halloween krzepnie w Polsce i dobrze. Bez kpiny ze śmierci nie da się przeżyć śmierci./
piątek
PODYSKUTUJ: