wczoraj.. wielkie przyjęcie w Pałacu Prezydenckim, tłumy znajomych, wielki bal maskowy- to czas nas pozmieniał, czasami wykpił. Mówi prezydent Komorowski i Tusk…Dziesiątki spotkań po latach …Jacek Fedorowicz, tak jaki byl zawsze, ale jakby mniejszy, pięknie zachowany….Schetyna uśmiecha się i wita się ze mną , a nigdy chyba go nie poznałem , Norman Davies bardzo zajęty niesieniem talerza z jedzeniem. Tubalny glos Rulewskiego, wspominam jak w Białołęce grzmiał przez kraty do narodu, ja brali ich na Rakowiecką……Joana Szczepkowska, też jakby zmalał, szuka czegoś słodkiego, Michał Rusinek którego nie poznaje, (tak mam ) , na szczęście Ewa ma pamięć do twarzy. Paweł Kłoczowski, z nim zjechałem Stany rok 85, Sewek Blumsztajn, przypominam jak wyszedł po mnie na peron w Paryżu, jechałem z Brukseli ,rok 85. Jego Zosia tego nie pamięta, – znak, że niczego strasznego nie zrobiłem , mówię . Ania Bikont …ciągnie na w stronę ryb….Nagłe uderzenie wiatru a ulewa….popłoch, ucieczka, chronienie się ….rząd też ucieka…Co za rząd co ucieka przez deszczem, powiedzieli by ludzie prawicy, ale ich tu nie ma . Nie ma ich. Niesamowite. I Znamienne.Na pożegnanie szybka rozmowa z Rafałem Grupińskim…mówię: macie ostatnią szansę by szarpnąć, mocno! Ściskama go serdecznie i odchodzę w małej rozpaczy… Na Karkowej w drodze do wozu spotykam Jacka Cybisa, architekt, syn słynnego malarza…mieszka Po ojcu obok naszej redakcji …..zaczepia mnie. O tak dzwoniłem do niego kilka lat temu w sprawie dzienników ojca, świetnych, teraz rozmowa . Może nie ma przypadków . ..I do Łodzi…Nie mogą trafić na wylot autostrady do Poznania . Jak trafiam, jest monstrualny korek na progu….ale nie ..dwadzieścia kim dalej znowu, z czas zaczyna mi uciekać, na dodatek nie zdążono zbudować stacji benzynowych , nie ma, nigdzie a kończy mi się benzyna… W końcu dojeżdżam do źródła korka., roztrzaskany, spalony samochód. Deszcz pada na ten cmentarz…Muszę wyskoczyć w bok po benzynę,. sporo km, jest, wyskakuje z wozu…właściciel stacji z żałobną miną, nie ma prądu . Więc do następnej Już jestem spóźniony …Jadę chwilami 180, a pada, idiota …Z tego rozpędzenia mijam zjazd na Łódź i wjeżdżam na płatną autostradę na Poznań…Dramatyczny powrót bocznymi drogami…Nagle w tym szale błądzenia wpadam na rondo Kaczyńskiego i kręcę się. Ten Kaczyński dopełnienia ironii mojego nieszczęścia…/// Spóźniłem się godzinę, makabra…cud, że nie wszyscy zrezygnowali , tak głupio…//// Ładny ten lokal „Liberte „, ładni tam ludzie …/// W hotelu Ibis .. po północy w holu detektyw Rutkowski i jakieś podgolone, postawne postacie debatują , „można użyć proszku, czy nie …” /// Muzeum sztuki wsp od 12…chyba nie chce mi się tak długo czekać ..///
sroda
PODYSKUTUJ: