Środa

Środa

   Antoś znowu kaszle, nie idzie do przedszkola. I tak w kółko. Przedszkola jako miejsca,  gdzie dzieci nieustannie zarażają się od siebie. On zadowolony. Lubi przedszkole, ale nie lubi rozstań, nawet tych małych. Tak, nawet w tym małym przedszkolnym, mieszka rozstanie duże, takie na zawsze. Rozumiem  go, mnie też bolą te małe rozstania.  A ja odkrywam korty w Radości. Tak blisko… Radość, Wesoła… pozostałość wesołej, burdelowej przeszłości tych miejscowości.  Dywanowa miękka wykładzina ma swoje wady, ale daje więcej czasu i pozwala na więcej gry…   Profesora Zygmunta Buamana, pamiętam jeszcze, nie do wiary, jako marksistowskiego uczonego. Studiowałem z jego podręcznika nauk społecznych. Teraz to światowa sława, mieszka w Anglii, autor dziesiątków znakomitych książek. Paradoksalnie znowu gromi kapitalizm i naszą zachodnią cywilizację, ale już jako wolny duchem… świetny i przenikliwy uczony. Styl pisania Buamana, dla mnie trochę przyciężki,  dlatego tak lubię z nim wywiady, był świetny w ostatnim Dużym Formacie. Mistrz opisywania jak nasza cywilizacja podcięła nam korzenie i wszyscy jesteśmy małymi balonikami na cienkich sznurkach, miotani wiatrem niepokoju…..  Bauman mówi, że dramatem ludzi współczesnych jest, tu przeprasza za wulgarność, że wszyscy „mamy wrażenie, że jesteśmy kawałkiem gówna.” To ja już chyba wolę metaforę z balonikami. Dalej Bauman mówi: „Podstawą wszystkiego jest kruchość związków , relacji, które kiedyś obwarowane były dwustronnymi zobowiązaniami. Dziś wszystko jest do odwołania. , długookresowe zobowiązania to coś dla frajerów..” (..) każdy na swój sposób jest zastrachany. Morzony niepewnością. Każdy na swój sposób obawia się, że jest ”impotentem” , że nie potrafi zaradzić i w związku z tym każdy czuje się upokorzony wobec samego siebie. „…….Mówiąc inaczej rozsypały nam się reguły gry, a bez nich człowiek czuje się zagubiony…Na dodatek wydaje mi się, że Polacy mają jakiś szczgólny problem z regułami gry z ich wyznaczaniem i przestrzeganiem… nic dziwnego, że stan neurastenii w Polsce, o czym przypomniały nam niedawno "smoleńskie mgły".   Zapach… to najbardziej pierwotny zmysł, dlatego tak silnie na nas działa, a bywa niedoceniany. To było dawno, ale nie na tyle, by zupełnie zbladło… Po rozstaniu z nią, najbardziej brakowało mi jej zapachu. Pachniała jak mały sklepik, do którego kiedyś wszedłem w Delhi z esencjami z kwiatów. Teraz, gdy spotykam ją po latach, jak grzecznie zaproponować – pozwól mi się powąchać,  proszę….." A jeśli już tak nie pachnie…?   Nikt tak jednak nie pachnie jak niemowlę… z tego zapachu powinno się robić perfumy… Antoś, czterolatek też pachnie fajnie…ale już nie tak niewinnie…    Usypianie Antosia… Jezu, ile się dzieje! Dzisiaj trwało to dwie godziny… Jaka słodka udręka… Ewa czasami złości się, że go budzę, a nie usypiam….

PODYSKUTUJ: